' Resolutions and lovers in the kitchen
love is clueless and destiny is wishing
this is my heart, it's on the line, Selene'
Po godzinnym bieganiu po mieście wypadałoby się odświeżyć, dlatego właśnie krople wody spływają po moim ciele. Owinięta ręcznikiem wychodzę z łazienki i udaję się do sypialni. Zwykłej, szarej, smutnej. Wypadałoby to zmienić, ale sama nie dam sobie rady. Rzucam się na łóżko, a aksamitna pościel pieści moje ciało. Zamykam oczy i staram się odprężyć. Przez ostatni miesiąc robiłam tak niewiele, a jestem taka zmęczona...
Ciszę panującą w całym mieszkaniu przerywa dźwięk dzwonka telefonu stacjonarnego. Nie mam siły wstać i odebrać, dlatego nie ruszam się nawet o milimetr. W końcu melodyjka milknie i włącza się sekretarka.
- Dodzwoniłeś się do państwa Lewandowskich, w niedalekiej przeszłości bynajmniej. Niestety żadne z nas nie może teraz odebrać telefonu, ale zostaw wiadomość! - słyszę i mam ochotę zaliczyć facepalm.
Co to jest?! Jak Łukasz dał się na to namówić?!
- Córciu! - odzywa się moja mama w słuchawce. - Mam świetne wieści! W sobotę wylatujemy do Anglii do ciotki Marysi i przyjeżdżamy do was w piątek, żeby się pożegnać i przenocować. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko - nie, skądże znowu... - Do zobaczenia! Pa, pa!
Skoro rodzice mają przyjechać, to wypadałoby trochę posprzątać i zrobić zakupy, myślę. Niechętnie otwieram oczy i mimowolnie mój wzrok pada na biurko, gdzie leży gruba, niebieska książka. Przypominam sobie, jak jakiś czas temu obiecałam Michałowi, że mu ją pożyczę.
Leniwie wstaję z łóżka i szybko zarzucam na siebie jakieś ciuchy. Padło na jasnoróżową bluzkę z nadrukiem i rękawami do łokci oraz czarne leginsy trochę za kolana. Chwytam książkę w dłoń i zbiegam schodami poziom niżej, robiąc w międzyczasie wysokiego kucyka z moich włosów. Padam na tyłek tuż przed drzwiami i w szybkim tempie zakładam na nogi skarpetki i niskie trampki.
Wybiegam z mieszkania, trzaskając drzwiami i znowu zbiegam schodami piętro niżej. Jak zwykle robię taki hałas, że nawet nie muszę używać dzwonka, bo Michał słyszy moje poczynania z własnego lokum.
Dobiegam do drzwi, a one natychmiast się uchylają. Uśmiecham się szeroko, jak za każdym razem, gdy mam się spotkać z Kubiakiem. Już mam się odezwać, kiedy Michał otwiera drzwi jeszcze szerzej i moim oczom ukazuje się mały brzdąc przytulony do siatkarza.
- Zostałeś tatusiem? Moje gratulację! - mówię żartobliwie i wchodzę do środka.
- Dziękuję, dziękuję - odpowiada, śmiejąc się.
Spogląda na książkę, którą trzymam w dłoni i unosi pytająco brwi.
- Obiecałam, że ci przyniosę, więc... Oto jestem! - śmieję się.
Ruchem ręki Kubiak karze mi wejść do środka, co chętnie robię. Przy okazji mówi mi, że jego brat podrzucił mu dzieciaki na kilka godzin i właśnie się nimi zajmuje.
- Ten młody rozrabiaka, którego tu widzisz, to Szymek, a Ada grzecznie siedzi na... - oboje zamieramy, kiedy przekraczamy próg pokoju - kanapie... - dokańcza i wstrzymuje powietrze.
Jest źle, bardzo źle. Nowa sofa Michała, którą kupił jakiś tydzień temu i na którą oszczędzał od dobrych sześciu miesięcy jest cała poplamiona przez mazaki. Domyślam się, że Ada chciała uszczęśliwić wujka i pomalowała mu ją. Biedna nie wiedziała, że robi źle.
Tym razem nie panikuję, jak podczas mojej niedoszłej śmierci w wypadku samochodowym, a działam szybko i sprawnie. Wiem, że Kubiak może w Każdej chwili wybuchnąć, więc zabieram od niego małego chłopca.
- Michał, może przejdziesz się na spacer z psem? - pytam, próbując wymyślić jakąś wymówkę, że 'wujek Misiek wyszedł, kiedy Ada pokazała mu niespodziankę'.
- Ale wujek nie ma pieska - śmieje się młoda.
- Bo to jest taki wymyślony piesek - podchodzę do niej, kiedy pyta, czy może iść z Michałem. - Ty będziesz mi potrzebna tutaj, dobrze? - kiwa głową na potwierdzenie.
Nawet nie zauważam, kiedy Kubiak wychodzi z mieszkania, bo od razu zabieram się do pracy. Wszystkimi znanymi mi sposobami próbujemy sprać te mazaki, jednak nie udaje nam się tego dokonać do końca.
- Prawie nie widać - mówi skruszonym wzrokiem Ada. - Wujek na pewno nie będzie zły? - pyta i spogląda na mnie ze łzami w oczach.
Pochylam się nad nią i całuję w czółko.
- Na pewno - odpowiadam i uśmiecham się pokrzepiająco. - A jeżeli jednak, to będzie miał do czynienia ze mną.
Minęły dwie godziny, a 'wujka Miśka' nadal nie ma. W międzyczasie przenieśliśmy się piętro wyżej, zostawiając w razie czego kartkę dla Kubiaka w kuchni. Młoda spokojnie ogląda bajkę w salonie, a mały słodko śpi w swoim wózeczku.
Zbliża się pora obiadowa, więc staram się coś ugotować. Kiedy pytam się Ady, co chce zjeść, ta mówi, że pizzę, więc właśnie wykładam wszystkie składniki na blat kuchenny.
Akurat kończę robić ciasto, gdy ktoś dzwoni do drzwi. Młoda podbiega szybciutko do drzwi i je uchyla, żeby sprawdzić, kto to się do nas dobija.
- Wujek Misiek! - krzyczy i wtula się w jego nogi. - Nie gniewasz się, prawda? Ciocia mówiła, że nie będziesz - mówi, ledwo co powstrzymując się od płaczu.
- Oczywiście, że nie, głuptasie - odpowiada siatkarz i głaszcze ją po główce.
- Aduś, pomożesz mi zrobić pizzę? - krzyczę z kuchni, żeby weszli do środka, a nie stali w drzwiach.
- Taaak! - odrywa się od Michała i biegnie do mnie, do kuchni, gdzie czekam z już dawno przygotowanymi składnikami.
- Pizza? - pyta Michał, wchodząc do środka. - Wika, nie musiałaś...
- Musiałam - odpowiadam mu. - Tak samo jak musiałam umyć ręce - mówię do Ady i przestawiam ją obok zlewu, gdzie posłusznie szoruje swoje dłonie.
Po chwili znowu zabieramy się do pracy. Sos pomidorowy, ser, pieczarki... Nagle ktoś obejmuje mnie w pasie jedną ręką i przytula się do moich pleców.
- Dziękuję - szepcze i składa delikatny pocałunek na moim karku, przez co czuję jak po moim ciele przechodzą dreszcze.
Chcę się zapytać, o co mu właściwie chodzi, ale nie jest mi to dane. Wystawia przede mną jedną, najzwyklej przyozdobioną czerwoną róże.
- To dla mnie? - pytam właściwie sama siebie i biorę kwiat w dłonie. Uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. - Dziękuję...
Siedzimy na sofie zajadając się pizzą i oglądając kolejną dzisiaj bajkę Disney'a. Jest już późno, a jak się okazało dzieciaki mają nocować u Kubiaka z jednak nieznanych mi przyczyn. Szymek jest tak strasznie zmęczony długim spacerkiem po Żorach, że słodko śpi wtulony we mnie. Siedzący obok mnie Michał, co chwila powtarza, że do twarzy mi z dzieckiem, co ja kwituję spojrzeniem 'weź już skończ' i wracam do oglądania samej końcówki filmu.
- I żyli długo i szczęśliwie - mówi siatkarz i przeciąga się, rozluźniając swoje obolałe mięśnie.
- Wujek, a ty to kiedy weźmiesz ślub z ciocią? - pyta Ada, wprawiając w osłupienie zarówno mnie jak i Michała.
- Nie mam zielonego pojęcia - uśmiecha się Kubiak, wybawiając nas z opresji, on to jednak ma łeb.
Kładziemy dzieciaki spać u mnie, bo jakimś cudem (i z niewielką pomocą Ady) udało mi się do tego namówić Michała. Szymek jest już w łóżku, a Ada słucha bajki na dobranoc, którą opowiada jej siatkarz. Po cichy zakradam się do pokoju gościnnego i niepostrzeżenie przysłuchuję się historii Kubiaka.
- I wtedy piękny książę wyznaje miłość księżniczce, która nie może opanować swojego szczęścia. Wkrótce potem biorą ślub i mają cudowną gromadkę słodkich dzieci latających na swoich jednorożcach... - całuje dziewczynkę w czoło i otula ją kołdrą.
Wychodzi z pokoju, a po drodze bierze mnie na ręce, całując w polik.
- Zasłużyłaś, żeby cię nosić na rękach do końca życia - mówi i odstawia mnie na ziemię tuż przed drzwiami głównej sypialni.
- Wolałabym polatać na jednorożcu, ale to też może być - śmieję się. - Prawa czy lewa strona łóżka? - pytam i wchodzę do pomieszczenia, ciągnąc Michała za sobą.
- Kanapa.
- Czyli lewa... - spoglądam na Michała, który śmiejąc się z niedowierzaniem kręci głową.
*
Tak, tak, tak... -_-
Po pierwsze: miało być ciekawie -_-
Po drugie: Miałam nie zakładać kolejnego bloga -_-
Nie było mnie kilka dni, ale obiecuję, że zaległości nadrobię! ;)
Akurat kończę robić ciasto, gdy ktoś dzwoni do drzwi. Młoda podbiega szybciutko do drzwi i je uchyla, żeby sprawdzić, kto to się do nas dobija.
- Wujek Misiek! - krzyczy i wtula się w jego nogi. - Nie gniewasz się, prawda? Ciocia mówiła, że nie będziesz - mówi, ledwo co powstrzymując się od płaczu.
- Oczywiście, że nie, głuptasie - odpowiada siatkarz i głaszcze ją po główce.
- Aduś, pomożesz mi zrobić pizzę? - krzyczę z kuchni, żeby weszli do środka, a nie stali w drzwiach.
- Taaak! - odrywa się od Michała i biegnie do mnie, do kuchni, gdzie czekam z już dawno przygotowanymi składnikami.
- Pizza? - pyta Michał, wchodząc do środka. - Wika, nie musiałaś...
- Musiałam - odpowiadam mu. - Tak samo jak musiałam umyć ręce - mówię do Ady i przestawiam ją obok zlewu, gdzie posłusznie szoruje swoje dłonie.
Po chwili znowu zabieramy się do pracy. Sos pomidorowy, ser, pieczarki... Nagle ktoś obejmuje mnie w pasie jedną ręką i przytula się do moich pleców.
- Dziękuję - szepcze i składa delikatny pocałunek na moim karku, przez co czuję jak po moim ciele przechodzą dreszcze.
Chcę się zapytać, o co mu właściwie chodzi, ale nie jest mi to dane. Wystawia przede mną jedną, najzwyklej przyozdobioną czerwoną róże.
- To dla mnie? - pytam właściwie sama siebie i biorę kwiat w dłonie. Uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. - Dziękuję...
Siedzimy na sofie zajadając się pizzą i oglądając kolejną dzisiaj bajkę Disney'a. Jest już późno, a jak się okazało dzieciaki mają nocować u Kubiaka z jednak nieznanych mi przyczyn. Szymek jest tak strasznie zmęczony długim spacerkiem po Żorach, że słodko śpi wtulony we mnie. Siedzący obok mnie Michał, co chwila powtarza, że do twarzy mi z dzieckiem, co ja kwituję spojrzeniem 'weź już skończ' i wracam do oglądania samej końcówki filmu.
- I żyli długo i szczęśliwie - mówi siatkarz i przeciąga się, rozluźniając swoje obolałe mięśnie.
- Wujek, a ty to kiedy weźmiesz ślub z ciocią? - pyta Ada, wprawiając w osłupienie zarówno mnie jak i Michała.
- Nie mam zielonego pojęcia - uśmiecha się Kubiak, wybawiając nas z opresji, on to jednak ma łeb.
Kładziemy dzieciaki spać u mnie, bo jakimś cudem (i z niewielką pomocą Ady) udało mi się do tego namówić Michała. Szymek jest już w łóżku, a Ada słucha bajki na dobranoc, którą opowiada jej siatkarz. Po cichy zakradam się do pokoju gościnnego i niepostrzeżenie przysłuchuję się historii Kubiaka.
- I wtedy piękny książę wyznaje miłość księżniczce, która nie może opanować swojego szczęścia. Wkrótce potem biorą ślub i mają cudowną gromadkę słodkich dzieci latających na swoich jednorożcach... - całuje dziewczynkę w czoło i otula ją kołdrą.
Wychodzi z pokoju, a po drodze bierze mnie na ręce, całując w polik.
- Zasłużyłaś, żeby cię nosić na rękach do końca życia - mówi i odstawia mnie na ziemię tuż przed drzwiami głównej sypialni.
- Wolałabym polatać na jednorożcu, ale to też może być - śmieję się. - Prawa czy lewa strona łóżka? - pytam i wchodzę do pomieszczenia, ciągnąc Michała za sobą.
- Kanapa.
- Czyli lewa... - spoglądam na Michała, który śmiejąc się z niedowierzaniem kręci głową.
*
Tak, tak, tak... -_-
Po pierwsze: miało być ciekawie -_-
Po drugie: Miałam nie zakładać kolejnego bloga -_-
Nie było mnie kilka dni, ale obiecuję, że zaległości nadrobię! ;)